Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kowicie i na zawsze, gdy przecie cud czy wypadek, los lub cóś może takiego co to zowią widzeniem, urojeniem, chimerą albo głupstwem, wyprowadziło mnie z tego kłopotu, a nawet postawiło w możności napisania niniejszej gawędy.
Wróciwszy do domu, gdym wszedł do mego pokoju, spostrzegłem na biurku otwartą jakąś książkę, któréj tam ani kładłem ani roztwierałem. Było to dzieło Kardana, i jakkolwiek nie miałem najmniejszego zamiaru czytania go, oko moje jednak mimowolnie, niby jakąś tajemną kierowane siłą, wpadło na wyrazy, opisujące wypadek, jaki się wydarzył pewnego razu temu filozofowi: w nocy, przy słabém świetle jednej świecy, zatopiony w swych oderwanych badaniach spostrzega Kardan wchodzących do pokoju, pomimo że drzwi szczelnie były pozamykane, dwóch olbrzymiego wzrostu starców, którzy po wielu zapytaniach ze strony filozofa odpowiedzieli mu nareszcie, iż są mieszkańcami księżyca, i powiedziawszy to znikli.
Byłem cały zdumiony. Książka ta, która sama z pułek przywędrowała na stół, sama się w tém znaczącém dla mnie otworzyła miejscu, wszystko to nastroiło mnie na taką nutę, żem postanowił przekonać przecie raz już ludzi, że księżyc jest rzeczywistym światem.
— Jakto? mówiłem sam do siebie, cały dzień