Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

teraz kuć? Poczęły mu także chwilowo wylatywać z pamięci nazwiska miejscowości i osób, a każde najprostsze obliczenie sprawiało wielką trudność. Sen i możność jedzenia, jak zawsze u ludzi przepracowanych umysłowo, odeszły go zupełnie. Żył w jakiemś podnieceniu chorobliwem i jakby przez nie, odżywiając się zużywaniem samego siebie. Trawił się — ale ani nie chciał, ani nie mógł przestać pracować, w miarę, jak mu się zdawało, że już kończył, jawiły mu się nowe braki i nowe niedokładności. Ogarnęła go potem wskutek zdenerwowania dręcząca dzień i noc obawa śmierci, a równomiernie z nią łączyła się obawa, że umrze, nim skończy, i sam nie zdawał sobie z tego sprawy, czy więcej lęka się o życie, czy o to, że umrze, nie pozostawiając Anioła śmierci, tak, jak chce.
Wieczory spędzał teraz u Heimerthowej, która, jak i poprzednio, im więcej widziała go rozgorączkowanym i wyczerpanym, tem więcej okazywała mu zajęcia. Stosunek ich zresztą ograniczał się do tego, że Heimerthowa, której mąż ciągle bawił za granicą, w swoich wspaniałych salonach, pełnych przepysznych obrazów, marmurów, bronzów i egzotycznych kwiatów, grywała mu Beethovena, Mozarta, Schumana i Chopina, albo prowadziła z nim rozmowę kobiety inteligentnej, wykształconej, o pojęciach europejskich i wykwintnej, choć nieco czasem melodramatycznej.
Przyjmowała go w powłóczystych, miękkich, modelujących każde zgięcie domowych kostyumach, wytwornych i obliczonych na efekt, ale czy ta kobieta krępowała się sama, czy był w niej po prostu brak tem-