Strona:PL Tadeusz Michał Nittman - Balladyna - komentarz.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

…Lękaj się drzewa!
Lękaj się kwiatu!
Ale nieuchronna pomsta ją czeka. Balladyny własna zbrodniczość wyda na nią wyrok…
W scenie 2-giej przed chatą wdowy oczekuje Kirkor i Wdowa (w świątecznym stroju) na powrót dziewcząt. Matka spodziewa się szczęścia dla starszej, bardziej ukochanej, która wszędzie jest pierwszą. Jakoż istotnie nadchodzi ona, jednak ze spuszczoną głową i dziwnie pomieszana. Pan młody nie dostrzega tego i jedzie po księdza. Wtedy Balladyna zmyśla historję o ucieczce Aliny z jakimś ladaco, o czem dowiedziawszy się matka, boleje i wyrzeka się jej — odtąd ma tylko jedno dziecko i w niem całą pokłada nadzieję. Akt drugi kończy ludowa scena chóralna (wpływ tragedji greckiej). Swaty i drużki z muzyką niosą młódce kwiaty, białe kwiaty. Ale Balladyna, w myśl przekleństwa Goplany wszędzie widzi krew i odtrąca róże z czerwonemi, jak jej się zdaje, plamami. Ale oto błyska już zdaleka złota, weselna kareta Kirkora.
AKT III. Z małego domku wdowy pozostały tylko zgliszcza, przed pogorzeliskiem gromadka ludu wiejskiego komentuje wypadki ostatnie i nagłą zmianę losu sąsiadki. Znajome wieśniaczki wybierają się ją odwiedzić w pałacu, mimo odradzań starca doświadczonego, który twierdzi, że Balladyna i jej matka wstydzą się obecnie swego chłopskiego pochodzenia. Zjawia się Grabiec napowrót w ludzkiej postaci, dziewczęta naigrawają się z niego, jako z porzuconego kochanka Balladyny. On zdaje się jednak nie przejmować tem tak dalece.