Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zyką. Nie sam fakt zabolał Czepca, ale znikomość kwoty: gdzież to pan Wyspiański widział (tłómaczył mi Czepiec), aby gospodarz jak się patrzy dawał szóstkę muzyce, a cóż dopiero prawował się o tę szóstkę!
Co się tyczy zjaw, będących niejako materjalizacją myśli, najistotniejszego życia duchowego działających osób, uderzyć musi głęboka logika charakterów, z jaką je wprowadza. Jakże znamienne jest, iż Stańczyk, który się zjawia Dziennikarzowi, jest przedewszystkiem myślą, Wid pojawiający się poecie fantazją, a gość Gospodarza, Wernyhora, przedewszystkiem obrazem. Stańczyk zjawia się Dziennikarzowi w postaci Matejkowskiego Stańczyka: wiadomo, iż, od czasu głośnej „Teki Stańczyka”, ów Zygmuntowski błazen był symbolem stronnictwa konserwatywnego, skupiającego się przy dzienniku Czas, przydomkiem, który stronnictwo samo stosowało do siebie zaszczytnie, a inne do niego szyderczo. W pokoju Rudolfa Starzewskiego, nad kanapą, wisiał szkic Matejki do Stańczyka. Istnieje portret Jacka Malczewskiego (malowany już po Weselu), przedstawiający R. Starzewskiego w stroju i pozie Stańczyka.
Aby dobrze zrozumieć plastykę tych zjaw Stańczyka, Branickiego, a zwłaszcza Wernyhory, trzeba sobie uprzytomnić, że Kraków był terenem całej działalności Matejki i był niejako przesiąknięty duchem wielkiego malarza. Nie mówiąc już o Wyspiańskim samym: i on i Tetmajer byli uczniami Matejki, pomocnikami jego przy polichromji Marjackiego ko-