Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ra straszliwa „Etyka”, a dopełnia dzieła spowiedź gimnazjalna, odprawiana hurtem, w atmosferze niechęci, buntu, cynizmu, demoralizacji. Ekspedjują ją wypożyczeni księża byle jak, nie mając często możności zdać sobie sprawy z wieku chłopca. Pamiętam jak mnie, dziesięcioletniego malca, niewinnego jak zeszłoroczna Malicka, przypierał ksiądz natarczywemi pytaniami „czy nie było jakich nieskromnych dotknięć”, przyczem zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi? Zaintrygowany, zwierzyłem się koledze i... dowiedziałem się. Potem chłopczyna dowiaduje się ze zgrozą, że są tacy, którzy się spowiadają za kolegów, za parę groszy lub za tutkę cukierków, oddając fałszywą kartkę, bo cała treść gimnazjalnej spowiedzi, to oddanie owej wymaganej przez władze szkolne „kartki”. Zrazu patrzy się ze zgrozą na świętokradcę, bojąc się mu rękę podać, potem malcy oswajają się z istnieniem tego procederu. Chłopcy pożyczają sobie wzajem karteluszków z grzechami, wskazują sobie księży, którzy spowiadają łatwo i szybko, uczą się podrzucać kartkę księdzu, który niedowidzi. Przymus spowiedzi, to masowa produkcja świętokradztwa, bluźnierstwa. Jaka wytwarza się stąd atmosfera, świadczy fakt, który zdarzył się za mej pamięci w wyższej od mojej klasie: fakt wyplucia hostji! Nie można było dojść kto się tego dopuścił, podejrzenie padło na notorycznego „ateistę”, którego wypędzono ze szkoły, tymczasem popełnił to zupełnie inny chłopiec, którego nazwisko kilku znało, ale przez honor szkolny milczeli, on zaś nie