Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dym się zastanawiał, jak mówię, nad temi smętnemi stosunkami, pomyślałem, że kto wie, czy przyczyny tego nie trzebaby szukać w szkole, tylko w cokolwiek innym sensie niż się to zazwyczaj czyni.
Kiedy się mówi o szkole „religijnej”, i obrońcy jej i przeciwnicy zwykle ujmują rzecz tak: szkoła religijna, to wzmożenie ducha religijnego w społeczeństwie; szkoła bez nauki religji, to dla religji szkoda. Traktuje się to jako pewnik. Tymczasem łatwo być może, iż rzecz ma się wręcz przeciwnie i że religja nie ma silniejszego wroga niż właśnie nauczanie jej w szkole. Ma tego świadomość sam Górski, gdy pisze:


Trzeba wyznać, że nauka religji, tak jak jest dzisiaj postawiona w szkole, nie daje młodzieży wiele korzyści. Ani nie budzi duszy religijnej, ani nie rozwija jej skrzydeł. Ponadto wprowadza do umysłu element intelektualnych sprzeczności i w ten sposób zasiewa ziarna, z których wyrasta zwątpienie, matka niewiary...


Formuła ta jest może zbyt oględna. Kiedy Górski pisze, że nauka religji „daje niewiele korzyści”, możnaby raczej powiedzieć, że, z punktu czysto religijnego, nauka ta wyrządza nieobliczalne szkody. Również nasuwa wątpliwość owo zastrzeżenie: „tak jak dzisiaj jest postawiona”... Czy tylko dzisiaj? Czy może być, czy będzie kiedy lepiej postawiona? Bo, że