Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnia cameriery z drugiego piętra, zapytane, czemu to w nocy tak hałasowano, dały ze śmiechem dziwaczną odpowiedź, iż z owego piętra wszyscy Niemcy wraz z Niemkami wyjechali, jak jeden człowiek, gdyż któryś z nich dostał depeszę, jakoby wojna wybuchła. Pan Granowski naśmiał się zdrowo z tej relacyi. Przeżył już niejedną kampanię takiego jednonocnego alarmu. Śmieszyła go również karność teutońska wobec pierwszej z brzegu pogłoski. Jednakże czasopisma rozwiały jego drwiący nastrój. Około południa zastukał do jego gabinetu sam pan Śnica i, ledwie siadł na stołku, złożył lodowate oświadczenie, iż, jako rezerwowy oficer austryacki, otrzymał z ambasady zawiadomienie, ażeby niezwłocznie stawił się w kraju. Pan Granowski w pierwszej chwili głęboko, acz sekretnie, odetchnął na myśl, że może ta jakaś mityczna wojna, wybuchająca tak niespodziewanie, zrobi jedną przynajmniej rzecz godziwą zmiecenia z powierzchni globu artysty Leszka Śnicy. Tymczasem artysta, jak gdyby domyślając się biegu i sensu myśli pana De Granno, zaczął wyłuszczać w sposób nadzwyczaj grzeczny i uniżony, że musi zaraz jechać dla stawienia się przed obliczem komendy swego pułku. Lecz pytał samego siebie, za co tu jechać, gdy się nie ma grosza przy duszy. Milioner uczynił znany gest wielkopański. To jednak nie załatwiło sprawy. Rezerwista westchnął, iż „z żalem“ musi ze względu na ów wyjazd, powrócić do nieznośnej i nudnej kwestyi...
— Znowu? — uśmiechnął się pobłażliwie pan de Granno.
— Któż wie? — mówił Śnica ze smutkiem, —