Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Konia mojego złapał w biegu, gdym przestrzelony zleciał z siodła...
— Przeklęte wszystkie te bitwy, te wsie i miasta! — krzyknął Wyganowski, chodząc po izbie. — Alboż to i ja nie mam pod swoją komendą zbirów, siepaczów, morderców, a przecież ich szczędzę i cenię bo ci najlepiej umieją... Najpewniej ci właśnie wywiodą z nieszczęścia, w razie obskoczenia. Co my tu robimy do pioruna! Ty długo tu jeszcze myślisz przebywać?
— Dopóki mi nie każą iść gdzieindziej. To chyba jasne. Może się przecie wojna skończy.
— Ta wojna nigdy się nie skończy. Jestem żołnierzem od tylu lat, więc wiem, jaką wojnę można skończyć i kiedy. Napoleon nie cofnie przecie oręża przed gerylasami, boby całą swoją sławę postradał, a pobić ten lud — bajki wierutne! Przeszedłem z tą szpadą niemało świata, widziałem ludy walczące. Nie można ich pobić, bo mają za sobą racyę i entuzyazm. To mówiłem w oczy wszystkim moim zwierzchnikom, kiedym uzasadniał żądanie dymisyi.
— Możnaby z równą słusznością dowodzić, że wcale racyi nie mają.
— A to ciekawe!
— Więc tak nadzwyczajnie powinni bronić inkwizycyi, nietykalności praw feudałów, dóbr klasztornych i tej dynastyi Burbońskiej! Toż przeciwko tej samej dynastyi bronił się Aragon, Katalonia i Walencya zębami i pazurami sto lat temu, w wojnie o następstwo hiszpańskie. Jak dziś gwałtem chcą mieć nad sobą Ferdynanda VII, czy Karola IV, obu Burbonów, tak wów-