Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

światła. Białe smugi pary, mgławice obłoków, nieskupione jeszcze pierwociny chmur cicho i sennie przepływały między gwiazdami. Ciałka ich mleczne nikło jaśniały od brzasku-poświaty gwiazd, by nieco dalej posunąwszy się w otchłań, rozwiać się w niedościgłą dla oka formę, stać się niebem.
Noc była parna. Migały zrzadka szybkie i bezdźwięczne, suche błyskawice, które lud zowie zwiastunkami pogody. Zostawały po nich w oku tylko prześliczne, niebieskawe wizye fioletowych lasów, wsi usypiających między sadami, pól zielonych. Wzrok i myśl zatapiały się w nieprzeniknioną noc, szukając nadaremnie widzianych przez chwilę zarysów.
Fornal usnął, jak kłoda, w pobliżu gasnącego ognia.
Kiedy Rafał leżał bezczynnie, rad, że nic nie czuje, że nawet nie wie, gdzie jest, i co się z nim dzieje, w pobliskiej kępie olszyny rozległ się dźwięk... Jeden, po nim drugi, trzeci... Młodzieniec zerwał się i usiadł. Słuchał tonów słowiczych, całował je z radosnym uśmiechem, przyciskał do serca wszystką mocą duszy, wszystkiemi siłami ciała. Zwolna te dźwięki metaliczne, tony pierwotne, tak lekkie, jakby je wywoływało dotknięcie strun cytry przez różnobarwne pióro pawia, poczęły zapadać w niego, lecieć wskroś, jak ostry krzemień przelatuje głębinę wody. Wówczas posłyszał wyrazy... Wyrazy niemateryalne, nazwy — pieszczoty, pogłaskania, dotknięcia pełne czci, pocałunki oddane duszy przez duszę wpośród ukłonów aż do ziemi i wpośród dymów wonnego kadzidła. Wyrazy nowe, o których nic nie wiadomo, czem są,