Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Górale za lekarstwo prostemi sposoby
Używają oddawna na różne choroby. —
Na górach pną się czarną smugą gęste lasy,
A nad lasami hale, jak w Andach pampasy;
Po których miłe kozy i owce skakają,
A za niemi juchasy chodzą i śpiéwają.
Wyżéj znowu granitów zaostrzone brzegi,
Kryją w swoich żłabinach niestopniałe śniegi,
Których wiatr nie rozmiata, dészcz nigdy nie rosi,
A nad niemi w powietrzu orzeł się unosi.
A Nosal z lewéj strony wystając ponuro,
Na dolinę pogodną pluje czasem chmurą;
Nie mogąc znieść że wiele drzew przy nim wycięto,
A miejsce u stóp jego domami zajęto,
Z których dym na powietrzu rozciągnioném skrzydłem,
Draźni go bezustannie niemiłém kadzidłem;
Więc z Wirchem Jaworyny, Gewontem, Kacprową,
Strążyską, Kaletówką, nawet Goryczkową;
Usiłuje koniecznie — choć to myśl daleka,
Zniszczyć dzieło pomysłu i wygnać człowieka!
Tu masa opok zamkiem zakopańskim zwana,
Tak szczególnie i dziwnie z sobą powiązana:
Że z pewnych miejsc odległych łudząc twoje oko,
Zdaje się niezdobycie panować wysoko.
U stóp tego Nosala jaszczórówka ciemna,
Z powodu owych gadów płynie nieprzyjemna.
Są to długie źwierzątka z ogony długiemi,
Żółto połyskujące z plamami czarnemi,
Jakgdyby salamandry w ciepłéj wodzie żyją,
A w zimie z owéj wody gęste pary biją.
Tu woda bystrym prądem z koł fabrycznych spada,
I do łoża Dunajca białego zapada,