Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uposażył go hojnie by brzmiał bożą chwałą,
A przy nim kanoników dwunastu mieszkało.
Wewnątrz pyszna obszerność wyniosłéj świątyni,
Z licznymi ołtarzami urok widzom czyni,
Wszystkie złotem jaśnieją, pięknemi rzeźbami,
Wspaniałością budowy i malowaniami.
Ratusz na środku miasta murami sędziwy,
Przechowuje w swéj izbie za skarb osobliwy
Oba katowskie miecze, którymi tracono
Tych, których za występki na śmierć osądzono!
I wiele przywilejów od królów nadanych,
Ze zbiorem dziejów miasta starannie pisanych;
Wiele zaś pargaminów dawnych z pieczęciami,
Użyto na oprawy książek z modlitwami.
A pieczęcie doznały nieuszanowania:
Stopiono je na tłustość do skór smarowania!
I chorągwie welecznie na Szwedach zdobyte,
Zostały na gorsety mieszczanek użyte.
I inne, tym podobne pamiątki nam drogie,
Zniszczyła niewiadomość lub zamieszki srogie!
Które zaś od zniszczenia czas jeszcze zachował,
Światły Józef Maroński je uporządkował;
A teraz oglądane od ciekawych ziomków,
Dostarczają do dziejów szczególnych ułomków.
Minęły dawne czasy — a przecież ubiory
Uderzają tu wzrok nasz mocnemi kolory:
Z materyj kosztownych poważnego kroju,
Tylko do świątecznego należące stroju:
Dostatnia po kolana z taśmami sukmana,
Pas czerwony, a czapka z siwego barana,
Który wiérzch aksamitem zielonym jaśnieje,
A koszula ze szpinką na szyi bieleje,