Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wychowankowi. Z niezmierną radością powitała szare oliwki i kamieniste wzgórza swojego kraju. Wychwalała przedemną piękność swojej wioski, która w jej mniemaniu była najpiękniejszą w świecie miejscowością.
Kraj był rzeczywiście prześliczny, ale nie widziałem w życiu straszniejszej jaskini jak ta wioska. Leżała ona w górach o trzy mile od Nicy u stóp olbrzymich Alp. Zimno tam było niesłychane. Chaty porozrzucane były po skale mającej kształt głowy cukru, zkąd rozlegał się cudowny widok; ale że to była starożytna i warowna siedziba zakonu templarjuszów otoczona wyszczerbionemi murami i staremi wieżycami, przeto wszedłszy już w sam środek mieściny, nie widziałeś nic jak tylko masę starych domów tulących się do skały, o wklęsłych, ciemnych i ciasnych uliczkach. Ani jednego punktu, zkądby było można spostrzedz morze albo góry. Powiedziałbyś, że wpośród przepysznej okolicy i pod lazurowem niebem starożytni założyciele tej cytadeli postanowili sobie nic nigdy nie widzieć oprócz swego ponurego mieszkania, byle ich tylko z zewnątrz nie widziano. Rynek w samym środku mieściny był otoczony w okół niskiemi i podmurowanemi arkadami formującemi galerje, nad któremi urządzone mieszkania pozbawione nawet były światła słonecznego. Moja towarzyszka która tam mieszkała, starała się mię przekonać, że one miały wielkie podobieństwo z galerjami Palais Royal w Paryżu.
Pomyślałem z przerażeniem, jakiegoby uczucia doznawała pani Flamarande widząc syna swego wrzuconego do tego strasznego więzienia z wyperfumowanego i wygodnego mieszkania; ale gdy zobaczyłem chudych, czarnych, ale zwinnych i mocnych chłopców, bawiących się hałaśliwie na popękanym bruku, których krzyki rozlegały się donośnie pod temi nędzne-