Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przeprowadziłem ją tak w milczeniu aż na wskazane miejsce, gdzie mieszkał w chatce biedny chory rybak wyglądający od niej pomocy. Mimowoli pomyślałem. że ma tam może jaką schadzkę i że każe mi się wrócić; ale prosiła, żebym z nią wszedł do środka i odprowadził następnie do domu. Nie była ona z tych kobiet, które brzydzą się chorobą i nędzą. Wprawdzie tylko w ostatecznym razie zajęła się obwiązaniem rany chorego, wolała posłać w swoim zastępstwie doktora lub chirurga. Odwiedzała osobiście nieszczęśliwych wtedy tylko, kiedy chciała dowiedzieć się o ich potrzebach. Robiła to z wielką prostotą i zdobyła sobie łatwo miłość biednych.
Po kilku minutach rozmowy z rybakiem i jego żoną powracaliśmy oboje równiną; mówiła, że wprawdzie tędy dalej ale pewniej. Postępowałem za nią, nie mogłem się wyrzec jeszcze wobec niej dawnych służbistych nawyczek, spostrzegła to i zagadnęła bez przesady: — Droga dość jest szeroka, podaj mi pan ramię panie Karolu, nadto się już zciemniło.
Podałem jej ramię w milczeniu. Głęboka nieufność owładnęła mną. — Wie wszystko, myślałem sobie, więc albo mnie nienawidzi — albo mnie się boi. Może Salcéde spostrzegł nareszcie, że talizman jego sfałszowany, a ona chce go odzyskać. Ale mówiła ze mną o sobie z równą swobodą jak i o wszystkiem. Nie widziałem po niej niepokoju. Ciekawa była moich kompozycyj, jak je Roger nazywał, pytała mnie o szczepy, o zręczne sporządzenie fortepianu, o moje muzykalne ćwiczenia, nawet o partje szachów przegrane do pana Ferras. O wszystkiem opowiadał jej Roger. Tylko moje prace literackie prócz autora nie miały innego świadka.
Ponieważ pytała mnie, jakiemu zatrudnieniu oddaję się z największem zamiłowaniem, odpowiedziałem jej, że zniechęciłem się do wszystkiego gdzie tyl-