Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wytłómaczyć“. Marja Cyrylówna nic nie odpowiadała. W słowach tych widziała wstęp do oczekiwanego wyznania.
— Nie jestem tym, za kogo mnie pani uważa, — mówił dalej, opuściwszy głowę, nie jestem francuzem Leforż — jestem Dubrowski.
Marja Cyrylówna krzyknęła.
— Proszę się nie bać, na miłość boską; pani nie powinna bać się mojego nazwiska. Tak, ja ów nieszczęsny, którego ojciec pani wygnał z ojcowskiego domu, pozbawił kęsa chleba i zmusił do grabieży na szerokich drogach. Lecz pani nie powinna obawiać się mnie ani sama, ani ze względu na niego. Wszystko skończone... przebaczyłem mu: pani go uratowała. Pierwszy mój czyn krwawy miał się dokonać na nim. Chodziłem koło jego domu, oznaczając miejsce wybuchu pożaru, wejście do jego sypialni i sposób, w jaki poprzecinać mu wszystkie drogi ucieczki; wtedy przeszła pani obok mnie, niby niebiańskie zjawisko i serce moje złagodniało. Zrozumiałem, że dom, w którym mieszka pani, jest święty, że żadna istota, związana z panią węzłem krwi, nie może podlegać mojemu przekleństwu. Wyrzekłem się zemsty, jako szaleństwa. Całemi dniami krążyłem wokół ogrodów Pokrowskich w nadzieji ujrzenia zdaleka białej sukni pani. Podczas nieostrożnych przechadzek szedłem za panią, przekradając się od krzaka do krzaka, szczęśliwy myślą, że nie ma dla pani niebezpieczeństwa tam, gdzie ja jestem w ukryciu. W końcu nadarzyła się sposobność... osiedliłem