Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się w waszym domu. Te trzy tygodnie były dla mnie dniami szczęścia; wspomnienie o nich będzie osłodą mojego bolesnego życia... Dziś otrzymałem wiadomość, po której nie mogę już tutaj pozostać. Rozstaję się z panią dziś, zaraz... Lecz przedtem powinienem był się zdemaskować, aby pani mnie nie przeklinała i nie pogardzała mną. Proszę myśleć czasem o Dubrowskim i być przekonaną, że urodził się on dla innych przeznaczeń, że dusza jego umiała panią kochać, że nigdy... Naraz rozległ się silny gwizd i Dubrowski zamilkł. Chwycił jej rękę i przycisnął do gorejących ust. Gwizd powtórzył się. „Przebacz pani, rzekł Dubrowski, wołają mnie, jedna minuta może mnie zgubić.“ Odszedł... Marja Cyrylówna stała nieruchomo. Dubrowski wrócił i znowu wziął ją za rękę. „Jeżeli dosięgnie panią kiedy nieszczęście i nie będzie pani od nikogo oczekiwała pomocy i opieki, czy obiecuje mi pani w takim wypadku zwrócić się do mnie, żądać odemnie wszelkich środków do wybawienia pani? Czy może mi pani przyrzec, że nie odtrąci mojego oddania?“
Marja Cyrylówna płakała w milczeniu. Gwizd rozległ się po raz trzeci.
— Pani mnie gubi! krzyknął Dubrowski, nie odejdę, dopóki nie odpowie mi pani: czy przyrzeka pani czy nie?
— Przyrzekam! wyszeptała nieszczęsna piękność.
Marja Cyrylówna wracała z ogrodu poruszona widzeniem z Dubrowskim. Wydawało się jej, że na