Strona:PL Ossendowski - Czarny czarownik.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczęliśmy się zbliżać, kryjąc się za pojedyńczemi drzewami i krzakami. Mogłem strzelać do zwierza nawet z tej odległości, lecz chodziło o to, aby mój pomocnik p. Jerzy Giżycki, mógł go dokładnie sfilmować. Nareszcie dystans się zmniejszył do 60 metrów.
Operator szybko wystawia swój aparat i zaczyna „kręcić“.
Turkot trąbki naszego „Cinexu“[1] zwrócił na siebie uwagę bawołu, który najeżył sierść na karku, groźnie wyprężył ogon i pochylił głowę. Za chwilę z pewnością ruszyłby do ataku, lecz obliczywszy, że operator wykręcił już dostateczną ilość metrów, strzeliłem. Kula ugodziła zwierzę w szyję, przebiła tętnicę i zdruzgotała kręgosłup. Bawoł padł na kolana, lecz się zerwał znowu i, kołując po sawannie, straciwszy widocznie przytomność, biegł w stronę lasu.
Ścigaliśmy go z Konanem i podczas pościgu wpakowałem w bawołu jeszcze dwie kule — jedną w pierś, a drugą w brzuch. Zwierz znaczył swoją drogę kałużami krwi, tryskającej z przebitej tętnicy, lecz biegł, aż się skrył w lesie.

Jednak tu, przeszedłszy kilka kroków, padł.

  1. Nazwa aparatu kinematograficznego — Cinex.