Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem więc usunięty z interesu i wydziedziczony: możemy jechać.
Pojechali do Włoch; było to w listopadzie.
— Ależ tu zimno — rzekła Melanja — gdzie słońce? gdzie kwiaty?
Odparł:
— Wiem napewno, że tu zdołam się utrzymać.
Został agentem fabryki rowerów i jadąc z miasta do miasta, zarabiał na utrzymanie. W Brescji poszedł do starego przyjaciela domu handlowego ojca.
— Pański ojciec pisał do mnie; mam dla pana pieniądze, jeśli pan opuści kobietę, z którą przyjechałeś. Radzę panu być rozsądnym...
Krzysztof nie słuchał dalej; trzasnął drzwiami.
W Medjolanie zamieszkali w izdebce w suterynach; Krzysztof biegał całymi dniami, szukając posady. Wracał wieczorem, znużony, zbrukany małostkowymi, niskimi zabiegami, mając w oczach jeszcze widoki nędzy: i oto, tuż za ciemnymi drzwiami, widoki nędzy: — i oto, tuż za ciemnymi drzwiami, wiodącymi do izdebki, wschodziło czarowne słońce jej włosów! Wyciągała doń swe białe ramiona — i jakby był w kwitnącym ogrodzie. Myślał:
— Jakie w niej bogactwo! Lecz i ja jestem bogacz. Zbuduję dla niej pałac. Pewnego dnia powie mi: jakże mądrze zrobiłam, idąc z tobą...
Pogoda była ohydna. Praca przydarzała się mu tak rzadko, że przeważnie leżał w łóżku i uczył się po włosku. Po trzech miesiącach, rankiem, promień