Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Telesfor. A nie wiesz to, co mówi przysłowie: siedź w kącie, znajdą cię.
Ciumciukiewicz. Tak, siedź w ką...
Katarzyna (j. w.) Jasiu! (do Janiny słodko). Niechże się pani dobrodziejka nami nie zajmuje, pani ma tyle innych dostojniejszych gości.
Telesfor. Tak Janinko, idź do gości, ja tutaj już załatwię panie. Nie bój się, panienki się przy mnie nie znudzą, przecież ja stary wyjadacz, zęby na tem zjadłem.
(Janina odchodzi w głąb).
Adolf (wchodzi ocierając czoło). Atom się stańczył.
Janina. Panie Adolfie!
Adolf. Co pani rozkaże?
Janina. Tańcz też pan trochę z pannami Ciuciumkiewicz.
Adolf. Pani, dalibóg nie mogę.
Janina. One jeszcze nogą nie ruszyły.
Adolf. A ja mojemi już nie mogę ruszać.
Janina (słodko). Zrób to pan dla mnie, dla nas.
Adolf. Ha, na takie zaklęcie, to chćbym miał paść jak koń żydowski... (idzie do Teci). Czy mogę panią prosić?
Tecia. Czy mnie pan prosi, czy moją siostrę?
Adolf. Najprzód panią.
Tecia (pytając matkę oczyma). Mameczko?
Katarzyna. No, idź, idź, skoro pan taki łaskaw.
Janina (wraca z lokajem). Może panie herbaty?
Katarzyna (słodko). O! niechże się też pani dla nas nie trudzi.
Janina (do lokaja). Herbaty tu paniom (chce podać sama).
Telesfor. A! za pozwoleniem, to mój wydział,