Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Telesfor. To będziesz dawał damom, a to panom, rozumiesz?
Franciszek. Niby które damom?
Telesfor. Gadajże z głupcem.
Kamilla. Ja pójdę z nim, to będzie najlepiej. Chodźmy (wychodzą na lewo do pierwszych drzwi).
Telesfor. A ja tymczasem przygotuję drugą baterję (nalewa kieliszki na drugiej tacy).

SCENA IV.
TELESFOR — WŁADYSŁAW — potem JANINA.

Władysław (w paltocie, kapeluszu i kaloszach z głębi). Ładny zrobiłem spacer: (rozbiera się przy drzwiach na prawo i zostawia palto, kalosze i kapelusz za sceną, siada). A! już nóg nie czuję.
Telesfor (nalewając wino). A ty gdzieś się tak zgonił?
Władysław. Gdzie ja nie chodziłem mój wuju. po jakich dziurach, zakamarkach przedmiejskich...
Telesfor. Cóżeś ty tam robił?
Władysław. A za tą nieszczęśliwą muzyką. Gałgany grajki zrobili mi zawód w ostatniej chwili, jeden zachorował, drugi się spił, a trzeci mi odpowiedział, że przyjść nie może, bo go sama księżna pani prosiła, żeby grał u niej. Jakże poczciwiec mógł się zrzec dobrowolnie takiego zaszczytu dla jakiegoś tam urzędnika bankowego.
Telesfor. No i cóż zrobiłeś.
Władysław. Ha cóż? musiałem z konieczności wziąć wojskową muzykę i to jeszcze szczęście, że złapałem kilku, bo dziś balów mnóstwo.