Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przestaniecie. Czas już, żebyście skończyli te miodowe miesiące i zaczęli prowadzić dom otwarty.
Władysław (z ironicznym uśmiechem). Nie zamykam go przed nikim pani dobrodziejko.
Kamilla. E, co tam, o tem potem, ale teraz ten bal, (do Telesfora, który wyszedł przed chwilą dla wydmuchania i wyczyszczenia fajki, a teraz wraca, biegnąc na przeciw niemu).
Telesfor. A o cóż tu chodzi?
Kamilla. Chcemy urządzić tu u nas zabawę tańcującą.
Janina. Ale nasi panowie jakoś nie bardzo są za tem (patrzy na męża z wymówką).
Telesfor. A to dla czego? (do Władysława). Ja nie widzę racji, żeby im odmawiać tej przyjemności.
Kamilla (do Adolfa). A widzisz pan — wujaszek także za nami.
Telesfor. To się rozumie... Dlaczego się nie zabawić i to do tego jeszcze w karnawał?
Kamilla (ciszej). To, to, wujaszku.
Telesfor. Młode to, to nic dziwnego, radeby sobie pohulać. Ja sam, choć stary, a nie ręczę za siebie, czybym się jeszcze nie puścił w tany, jakby tak urżnęła muzyka.
Kamilla (do Adolfa). Widzisz pan — bierz pan przykład z wujcia.
Telesfor. Tak, to im się należy. I jeżeli Władysław nie zechce — to ja wam bal wyprawię.
Kamilla (całuje go w rękę). Ach wujaszku drogi!
Pulcherja. Brawo! brawo panie pułkowniku!
Telesfor (zbliżając się do Władysława). No, zgoda?
Władysław. Ależ wuju, przecież mnie o wydatki nie idzie. Jeżeli Janina sobie życzy, to i owszem.