Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drewianemi sprzętami, z przyjemnością myślał o powrocie do domu, bo w tym domku czekało go to, czego nie miał w wykwintnych salonach swoich, serdecznego ciepła.
Sam nie wiedział, jak i kiedy wciągnął się w ten nowy tryb życia i tak się do niego przyzwyczaił, że prawie musiał sobie przypominać, iż niegdyś niedawno temu, żył w otoczeniu innem, w warunkach całkiem odmiennych. Przeszłość jego świetna, hulaszcza, wydawała mn się snem prawie. Prędko zapomniał o tym świecie, który także o nim prędko zapomniał.
Nieraz woził dawnych znajomych, pilnie nadsłuchiwał, czy też nie mówili czego o nim, ale nie mógł się tego doczekać. Rozmawiali o rozmaitych drobnych wypadkach tego świata, w którym żyli, ale o nim nigdy ani słowa. Może w samym początku mówiono wiele o nim, o jego niespodzianem i tajemniczem zniknięciu, — był chwilowo „bohaterem dnia“, ale potem nowe wypadki i wrażenia zatarły go w pamięci ludzkiej, inne postacie wystąpiły na widownię, a o nim zapomniano, jak o umarłym.
Raz tylko wioząc dwóch jakichś elegantów, gdy przejeżdżał z nimi koło dawnego swego pomieszkania usłyszał, jak jeden z nich odezwał się:
— Patrz! tu mieszkał ten osławiony Hulatyński — oto w tych czterech oknach na pierwszem piętrze.
Hulatyńskiemu krew uderzyła do głowy, gdy usłyszał własne wymówione nazwisko. Głos mówiącego nie był mu obcy, ale na razie nie mógł sobie przypomnieć kto to, a obracać się nie chciał, żeby się nie zdradzić.