Strona:PL Michał Bałucki-Ciężkie czasy.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Natalka (wskazuje na pokój, z którego wyszła). A tamtędy? Tam są jakieś drzwi z tamtej strony.
Juliusz. Idź do kredensu. Tam służba ciągle się kreci.
Natalka. To dopókiż ty mnie myślisz trzymać w tym areszcie?
Juliusz. Musisz zaczekać do zmroku, goście się tymczasem rozjadą, a wtedy łatwiej mi będzie przeprowadzić cię. Przyjdę sam po ciebie. — A teraz idź, bo nadchodzą.
Natalka. Ależ ja głodna jak pies!
Juliusz. Każę ci przynieść co z obiadu — sam przyniosę — tylko idź już... idź (popycha ją i zamyka). Ach, żeby się to już skończyło! (Wychodzi środkiem).


Scena druga.
LEONIDAS, KWASKIEWICZ, PETRONELA, potem AURORA, IDALIA, w końcu BAJKOWSKI, ZURYŁO.

Leonidas (wchodzi z prawej i paląc papierosa, puszcza duże kłęby dymu — ujrzawszy Julka, woła). Julek — Julek — pst! słysys! Poleciał jak salony!... (Do ojca, który chmurny, zły, kwaśny idzie za nim, paląc cygaro). Ucieka psed nami, bo mu wstyd, że się tak okrutecnie zblamował z tym księciem. (Siada obok ojca i zakładając nogę na nogę, pali jak wyżej — kłęby dymu irytują ojca i dlatego je odpędza ręką).
Petronela (wchodzi z prawej). Ach, skończył się nareszcie ten obiad.
Kwaskiewicz. Obiad? (Wzrusza ramionami). To obiad?!... To stypa pogrzebowa! (Do Leonidasa). A dajże u sto dyabłów pokój z tymi papierosiskami! Dymi i dymi, jak z komina! (Wstaje i odchodzi na lewo).
Leonidas. Ciekawym, co ojcu moze skodzić, ze ja kuzę!
Kwaskiewicz. Jak ja byłem w twoim wieku, tom jeszcze nie wiedział, co to papieros albo cygaro.
Leonidas. To tez z ojca i teraz jesce nie tęgi kuzac.
Kwaskiewicz. Będziesz ty cicho!... Ja ci dam odzywać się tak do ojca!
Petronela. Ależ dajżesz chłopcu pokój.
Leonidas. Tatko dziś nie w humoze, to mu wsystko skodzi.
Petronela (całuje Leonidasa w czoło, idąc na prawo).
Kwaskiewicz. A z czegóż to mam mieć humor, trutniu jakiś. Namówiliście mnie z matką na te zbytki, zaciągnąłem nowe długi, a teraz co? Pieniądze się rozeszły, a tyś mi został na karku. A!... (Rzuca cygaro rozgniewany, potem staje nad sie-