Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Straszny dziadunio.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ciekawym, czem Wojciech płaci za te setk tysięcy sknerze? — mówił czasem do Żabby.
— Giętkim karkiem — mruczał Litwin, wyznający absolutną pogardę dla uległości i pochlebstwa.
Ci dwaj nierozłączeni, których koledzy nazywali Kastorem i Poluxem, mieszkali razem u jakiejś dalekiej krewnej Żabby, utrzymującej umeblowane pokoje niedaleko akademii.
Zajmowali dwa pokoiki wielkości dużej szuflady, stołowali się u kuzyki, żyjąc w przykładnej zgodzie z jej białym kotem i siwym pudlem, którego edukacyą zajmował się Hieronim. Nazywał starą pannę „Panią Dulską“ i płatał jej ciągle figle, użytkując w ten sposób wieczory i święta.
Od roku do towarzystwa pudla i kota przybyła Bronka, powitana przez Panią Dulską ze zgorszoną miną i protestem braku miejsca. Hieronim odurzył ją do reszty tysiącem poleceń, które naturalnie sam wykonał, i po tygodniu weszło wszystko w zwykły tryb zegarkowy.
Koledzy chodzili na kursa, wracali na obiad, poczem Żabba szedł do książek, Hieronim biegł na lekcye, lub obrabiał za nieuków techniczne rysunki; wieczorem, jeśli ich nie opadli koledzy, zbierali się obadwa do mieszkanka starej panny.
Wówczas Bronka siadała na kolanach opiekuna i wydawała swą lekcyę alfabetu, oraz niezgrabnych patyków, mających kiedyś zostać literami; potem następował popis pudla, daremne próby wykształcenia kota i ogólna wesoła herbatka.
Dziecko wyrosło, wybielało, straciło dzikość i mrukliwość; była to teraz szczera, otwarta istotka, ulubienica starej panny, Żabby, a nawet pudla. Hieronim ją stroił, pieścił, pilnował wygód i zdrowia, poświęcał dla niej koleżeńskie zebrania; powstrzymywała go od hulanki, nęciła do domu. Odpłacała mu za to wielką wiarą, ufnością, posłuszeństwem; wosk