Strona:PL Lord Lister -16- Indyjski dywan.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezczelność, panie Smyth? Czy widział pan kiedyś podobnego? Był pan przecież wczoraj świadkiem, kiedy wręczałem sumę?
— Oczywiście, panie Jeffries — syknął Smyth. — Było to tutaj w naszym biurze. Mogę to twierdzić przed każdym. Zeznam pod przysięgą, że wręczył pan wczoraj temu żółtemu łobuzowi 20.000 funtów, których żąda on dziś po raz wtóry.
Kilku klientów, zwabionych hałasem, zajrzało do gabinetu. Z ciekawością śledzili przebieg sporu i spoglądali groźnie w stronę Fushimo. Było ich około pięciu. Jeffries, krzystając z opinii dobrego ławnika, potrafił zdobyć zaufanie najwyższych sfer londyńskich. Nic też dziwnego, że klienci, pełni zaufania wobec swego notariusza, wzięli odrazu jego stronę. Jeden z nich, leciwy już lord o długiej brodzie, odziany w mundur cesarskiej gwardii, zbliżył się wolno do Japończyka i zmierzywszy go przez chwilę zimnym spojrzeniem rzekł rozkazująco:
— Jesteś skończonym łotrem, mój chłopcze, jeśliś zdołał już przepuścić sumę, wręczoną cl wczoraj przez pana notariusza, możesz być pewien, że otrzymasz conajmniej dziesięć lat ciężkich robót!
Biedny Fushimo z przerażeniem rozglądał się dokoła. Cała scena wydawała mu się złym snem.
— Nie mam pieniędzy i mogę przysiądz wobec każdego, że ich nie otrzymałem. Przed paru minutami wręczyłem temu panu kasetę z drogimi kamieniami. Otrzymałem od mej pani rozkaz przyniesienia natychmiast 20.000 funtów. Jeśli zapytacie moją panią opowie wam to samo i wszystko się wyjaśni.
— Któż jest twoją panią? — zapytał pułkownik angielski, marszcząc brwi.
— Lady Mabel Dennis — odparł Japończyk śpiesznie.
Wymówił te słowa z takim szacunkiem, jak gdyby szło o jedną z pierwszych osób w państwie.
Stary lord drgnął.
— Lady Mabel Dennis? — powtórzył, jak gdyby nie był pewny, czy dobrze usłyszał nazwisko. — Hm, hm... Ojciec tej młodej damy był prawdopodobnie kapitanem okrętu „Queen“, czyż nieprawda?
— Tak jest, proszę pana — odparł Fushimo dumny, że wszyscy znali nazwisko jego kapitana, który zabrał go z sobą do Europy.
Notariusz jednak nie mógł pozwolić na przedłużanie niebezpiecznej dlań rozmowy. Brutalnie lecz skutecznie wtrącił się do rozmowy.
— Kapitan Dennis mógł być dziesięć razy komendantem „Queen“, a mimo to ten żółty łotr otrzymał wczoraj ode mnie 20.000 funtów, wzamian za pokwitowanie jego pani... Dziś ośmiela się powrócić do mnie i powtórnie żądać owej sumy. To bandyta i łotr, jaki nie ma sobie równych.
Rzucił się powtórnie na Japończyka.
— Przyznaj łobuzie — wrzasnął z wściekłością — że otrzymałeś wczoraj pieniądze z moich własnych rąk.
Japończyk spojrzał poważnie na swego napastnika. Szybkim ruchem, również zwinnym jak poprzednio, odrzucił notariusza Jeffriesa, że ten zatoczył się i upadł na podłogę.
Fushimo zwrócił się w stronę starego lorda i rzekł z nutą szczerości w glosie.
— Mam wrażenie, że nie jest pan dumny z przynależności do wielkiego narodu brytyjskiego, gdzie tego rodzaju ludzie mogą być notariuszami.
— Co? — począł znów krzyczeć Jeffries, przybierając pozę obrażonego granda hiszpańskiego — Ten wyrzutek japoński ośmiela się tu wobec wszystkich obrażać bezkarnie naród brytyjski?
Fushimo wzruszył ramionami i bez słowa zwrócił się w stronę drzwi. Wiedział, że sam nie zdoła przekonać nikogo o swojej niewinności. Należało więc jaknajszybciej zwrócić się o pomoc do swej pani. Przeszkodził mu w tym wysoki sekretarz, który stanąwszy przy drzwiach zagrodził mu drogę.
— Nie tak prędko, mój chłopcze — rzekł, kładąc mu rękę na ramieniu — poczekaj aż zajmie się tobą policja. Inspektor Baxter ucieszy się niezawodnie z poznania twej miłej osóbki.
Zdanie to nie poszło w smak jego szefowi. Jeffries rzucił pełne jadu spojrzenie w stronę swego sekretarza i zgrzytnął zębami. Chciał widocznie, aby przykra ta scena skończyła się jaknajprędzej. Notariusz widocznie miał swe własne plany i pragnął jaknajprędzej pozbyć się Japończyka, aby obmyśleć szczegóły dalszej akcji. Propozycja Smytha zmuszała go do grania w dalszym ciągu rozpoczętej komedii. Podbiegł do swego biurka, otworzył szeroko środkową szufladę i wyjął z niej pokwitowanie, podpisane ręką lady Mabel Dennis.
— Oto pokwitowanie jego pani — rzekł, powiewając papierkiem w kierunku starego lorda.
Stary lord ujął pokwitowanie, poprawił binokle i począł je czytać. Było ono zredagowane w sposób następujący:

Stwierdzam niniejszym, że otrzymałam od sir Algernona Jeffriesa, Notariusza, sumę 20,000 funtów szterlingów tytułem ceny kupna mych klejnotów rodzinnych.
Mabel Dennis.

Lord zamyślił się przez chwilę. Nie był jeszcze całkiem przekonany, lecz odrzucił swe podejrzenie i potrząsnął energicznie głową. Powolnym ruchem zwrócił kartę papieru notariuszowi.
— Dziękuję panu, panie notariuszu — rzekł. — Jestem najmocniej przekonany, że powinniśmy zatrzymać Japończyka.
Fushimo drgnął, jak tknięty prądem elektrycznym. Pokładał wielką nadzieję w poczuciu sprawiedliwości starego żołnierza i wierzył, że z jego pomocą uda mu się ustalić swą niewinność. Jednak i on zwrócił się przeciwko niemu. Niespokojnymi oczyma przebiegał pokój i zatrzymał wzrok na drzwiach, jako na swej jedynej ucieczce. W tej właśnie chwili wysoki mister Smyth opuścił swój posterunek przy drzwiach, aby spełnić rozkaz szefa. Zwinnie, jak dziki kot, Japończyk prześlizgnął się pomiędzy stojącymi ludźmi. Kilku uderzeniami pięści odrzucił w bok oszołomionego urzędnika, szybko wyskoczył z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Gdy zdumieni klienci poczęli wracać do przytomności, Japończyk był już daleko.
Auta, motocykle, autobusy mknęły tuż obok niego. Tłum przechodniów wchłonął go i mały azjata zniknął w wirze wielkiego miasta. Scena, która rozegrała się niedawno w biurze notariusze, wydawała mu się złym snem. Krew tętniła w jego skroniach. Biegł jak w gorączce. Ogarnął go smutek na myśl o czekającej napróżno jego pani.