Strona:PL Lord Lister -07- Włamanie na dnie morza.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
14

terii, otoczony siatką z mocnego, gęsto plecionego sznura. Na końcu siatki był hak z solidnego grubego żelaza. Do tego haka przymocował skrzynię. Z metalowego cylindra wypompował zgęszczone powietrze do balonu. Wypełniony powietrzem balon miał dość siły, aby pociągnąć ku górze ciężką skrzynię. Lord Lister zatelefonował Charleyowi że ma zamiar przymocować do liny służącej do wydobywania się na powierzchnię balon ze skrzynią. Prosił również Charleya, aby ostrożnie ciągnął cenny ciężar do góry. Charley ostrzegł go, że należy się spieszyć, ponieważ na horyzoncie pojawiły się światełka zbliżających się łodzi.
Lord Lister odwiązał się wówczas od kabla, napełnił powietrzem woreczki swego skafandra, zdjął ciężary i począł wydobywać się na powierzchnię. Zapomniał jednak, że siła wypychania wody jest tym większa, im bardziej zmniejsza się ciśnienie z góry. Ciało jego wynurzyło się gwałtownie, uderzając silnie o ścianę barki.
W pierwszej chwili Charley miał wrażenie, że to jakiś potwór morski. Szybko jednak poznał przyjaciela i pomógł mu przedostać się do łodzi.
Gdy lord Lister oswobodził się z ciężkiego skafandra, zaśmiał się wesoło:
— Charley, zdobyliśmy pięć milionów! Resztę zostawimy Bankowi Angielskiemu. Musimy stąd uciekać czemprędzej. Przy pomocy balonu będziemy mogli ciągnąć za sobą nasz cenny łup. Zarzuć sieci do wody, aby nie wzbudzać podejrzeń wśród rybaków krążących licznie dokoła latarni w Eddysstone.
Lord Lister skierował barkę w stronę plaży, znajdującej się na południe od Plymouth. Chciał przybić do brzegu w zupełnie pustym miejscu. Jeszcze przedtem obydwaj przyjaciele starali się wspólnymi siłami podnieść skrzynię. Musieli jednak zrezygnować z tego zamiaru, ponieważ barka ich zbyt obciążona groziła zatonięciem. Wpłynęli więc do małej samotnej zatoczki, otoczonej skałami. Woda była tak płytka, że podczas odpływu morza można się było tam przedostać suchą nogą.
— Wymarzone dla nas miejsce — rzekł Lister. — Gdy wypuścimy powietrze z balonu, nasza skrzynia pójdzie na dno. Poczekamy wówczas do odpływu morza aby zabrać z powrotem nasz skarb. Jutro jest niedziela. Możemy sobie pozwolić na zasłużony odpoczynek.

Kradzież pięciu milionów

W poniedziałek w południe wielkie ożywienie zapanowało w porcie. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że nurkowie odkryli skarb w szczątkach Tasmanii i że w czasie odpływu wydobyto go na brzeg. Opowiadano sobie na ten temat najdziwaczniejsze historie: że kilku nurków miało znaleźć śmierć przy tej akcji, że znaleziono miliony, należące do bogatego australijczyka, że wreszcie złoto skradziono po drodze, a w skrzyniach pozostały tylko bezwartościowe rzeczy.
Mister Edmonds zawiadomił Fergessona, że rankiem nurek Cassati odnalazł miejsce ukrycia skarbu i że dalsze czynności zostaną dokonane tego samego dnia pod jego kierownictwem. Mister Ferguson natychmiast zatelefonował o tym do Londynu. Oczekiwano przybycia wysoko postawionych osobistości. Policja pod wodzą samego Baxtera miała strzec transportu milionów. Policja portowa w łodziach motorowych usuwała ciekawych.
W ciągu popołudnia ruszono na morze. Na pokładzie okrętu ratowniczego znajdował się mister Ferguson, trzej urzędnicy Banku, dwaj dyrektorzy, skarbnik, komisarz policji Baxter, detektyw Marholm i dwaj policjanci. Zdecydowano, że mister Edmonds spuści się na dno wraz z trzema nurkami. Cassati miał im pokazać miejsce ukrycia skarbu. Mister Edmonds i dwaj jego koledzy byli w jaknajlepszych humorach, ponieważ każdy z nich miał dostać 1-4 część obiecanej premii, w wypadku gdyby udało im się wydobyć zatopione skarby.
Cassati, czyli lord Lister, nie stracił swej zwykłej wesołości, jakkolwiek starannie unikał wszelkiego osobistego zetknięcia się ze swym przyjacielem Baxterem.
Na pokładzie okrętu z niecierpliwością oczekiwano powrotu nurków. Po dwudziestu minutach które wydawały się trwać wieki, wrócił pierwszy nurek, dwaj inni zaś pojawili się wkrótce po nim.
Pierwszym był mister Edmonds. Oświadczył, że nurkowie znaleźli skarb, i że bez trudu będzie można go wydobyć na powierzchnię, gdy tylko okręt ratunkowy umieści się dokładnie tuż nad miejscem zatonięcia Tasmanii. Kapitan umieścił okręt we wskazanym miejscu. Spuszczono łańcuchy, z pomocą których miano wydobyć na powierzchnię ciężki ładunek złota.
Tymczasem na pokładzie zaczęto układać wydobyte z głębi morskiej trupy ludzkie. Na widok ofiar, pochłoniętych przez morze, wzruszenie ogarnęło obecnych.
Nikt nie był bardziej wzruszony od lorda Listera, obrońcy uciśnionych, przyjaciela nędzarzy i wroga bogaczy. Odczuwał on głęboką radość na myśl o tym, że Bank Anglii nie wejdzie w posiadanie milionów przysłanych mu z Australii.
Prace posuwały się szybko naprzód. Dał się słyszeć szczęk żelaznych łańcuchów. Z głębi morza wynurzyła się pierwsza skrzynia. Dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów leżało tuż przed nimi na pokładzie okrętu. Bank Anglii posiadał podwójne klucze do skrzyń. Przywieźli je z sobą dyrektorzy. Skrzynię otwarto natychmiast: cenny metal leżał w niej nienaruszony. Pełen radości dyrektor zbliżył się do Cassatiego, który wypoczywał w fotelu przed nowym nurkowaniem.
— Wyrażam panu serdeczne podziękowanie za odnalezienie skrzyń. Czy zechce pan przyjąć tysiąc funtów tytułem nagrody? Bank nie zapomni nigdy przysługi, którą nam pan oddał.
Cassati podniósł się, mruknął parę niezrozumiałych słów podziękowania i obojętnie wsunął banknoty do kieszeni swej marynarki.
Pracowano bez przerwy aż do wieczora.
Gdy siódma skrzynia znalazła się na pokładzie, nurkowie oświadczyli, że rola ich jest już skończona. Dyrektorzy spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Aż do tej chwili nikt nie wspominał o ilości skrzyń. Wszyscy jednak wiedzieli dokładnie, że osiem skrzyń załadowano w Sidney.
— Mister Edmonds! — rzekł pierwszy z dyrektorów — Był pan osobiście na dnie morskim. Czy liczył pan skrzynie?
— Oczywiście! Ostatnim razem, gdy liczyłem było ich cztery, dwie zaś były już poprzednio wydobyte. Razem na pokładzie winno ich być siedem.
— Zgadza się. Powinno ich być jednak osiem. Gdzież jest ósma?