Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzece. Wyjął z kieszeni hubkę. Skrzesał ogień — rzucił na wody. Buchnęły płomienie... Bowiem to z rozkazu Ogarewa od dwóch dni Tatarzy wypompowywali z olbrzymich rezerwoarów pomiędzy Poszańskiem a miastem strugi nafty, które rozlewały się po rzece na prawo i na lewo i zbliżały się do miasta.
Angara, pokryta warstwą nafty, miała przynieść sama, szerzącym się słupem niebieskawego ognia, wrzącą fontanną, kolosalnemi zawojami dymu, miotającego iskry — niszczący pożar na przedmieścia skazanego na rzeź i zgubę miasta.
— Nakoniec! — wyrzekł z trjumfem Ogarew.
Pożar był hasłem. Od północy i południa Irkucka waliły armaty tatarskie. Obrońcy odpowiadali zaciekle na szturm, reżyserowany umiejętnie, zdający się groźnym, maskujący doskonale inne, w cichości i okolnie przedsiębrane pod przykryciem nocy, ruchy oblegających, sunące od obu brzegów Angary dwiema kolumnami. Dzwoniły teraz wszystkie cerkwie, głosząc przarażonej ludności niespodziewany pożar, zajmujący domy nadbrzeżne...
Ogarew cichaczem powrócił do swego pokoju. Oczekiwał chwili wejścia sojuszników do miasta, by z nimi się połączyć — osaczyć W. Księcia i głowę jego rzucić na piki tatarskie. Chwila triumfu i marzonej zdawna zemsty!
Ale gdy otworzył drzwi, wślizgnęła się za nim w pomroce postać kobieca.
— A, Sangarra! — zawołał radośnie.
Lecz to nie była Sangarra. To była Nadja.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Pamiętamy krzyk oświetlonego naraz niebieskawym ogniem Strogowa, wyciągającego dłoń na płycie lodowej ku miastu. Temu krzykowi towarzyszył krzyk Nadji. To od krzesiwa zdrajcy zapłonęła Angara... Na-