Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rych może zabraknąć na jarmarku z powodu przerwania dróg przez najazd.
— No, to tem bardziej podbijecie ceny na posiadane zapasy! — roześmiał się jakiś Rosjanin.
— Pana to bawi! — ozwał się stary żyd. Widać nie jesteś pan kupcem.

— Zgadłeś, szanowny potomku Abrahama! Nie sprzedaję ani chmielu, ani miodu, ani wosku, ani drzewa, ani solonego mięsa, ani kawioru, ani wełny ani futer...
— Ale kupujesz pan! — przerwał Pers.
— O ile mogę, jaknajmniej — tylko dla osobistej potrzeby.
— To figlarz! — rzekł żyd do Persa.
— Albo szpieg! — odparł tamten szeptem. Bądźmy ostrożni. Nie wie się dziś, z kim się jedzie, a policja nasza... pan wie...
W drugim kącie wagonu mówiono mniej o towarach, więcej zaś o konsekwencjach wojny.
— Trzeba, oczekiwać rekwizycji koni syberyjskich...
— Ba! ale czy to pewne, że Kirgizy łączą się z Tatarami?
— Kto u nas może pochlebiać sobie, że coś wie napewno?!
— Podobno Kozacy Dońscy już wyprawieni zostali Wołgą przeciw buntownikom...
— Droga do Irkucka nie jest już bezpieczna. Mojej depeszy do Krasnojarska nie przyjęto...
— Po rekwizycji koni nastąpi rekwizycja statków, wozów, wszelkich środków transportowych, wkrótce nie będzie można zrobić kroku bez pozwolenia — westchnął ktoś. Jarmark w Niższym nie skończy się tak świetnie jak się zaczął:
— Bezpieczeństwo i całość terytorjum państwa —