Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
42

zawsze mówił o Kasztelanie dziadzie, o Jenerale stryju i utyskiwał przedemną, że gaśnie wielki ród Zagrobów. Śmiałem się w duchu. Anielka miała już lat piętnaście. Śliczne dziéwczę a co więcéj jak święta jaka, poważna z pogodą na czole, niewinna a pełna rozumu, dziecinna a dojrzała głową. Serce jéj w piersiach niewiem czy zabiło kiedy do kogo, tak od dziecka wiedziała, że uderzenie jego samowolne męczarnią tylko być może. Moc nad sobą miała niesłychaną. Ojciec choć ją kochał, nieoceniał, matka płakała z radości; ona wiedziała, jakim skarbem była Anielka.
Mnóstwo już młodych ludzi zaczynali uczęszczać do domu prezesowstwa, bo piękna, bogata i jedynaczka wabiła. Starzy przyjaciele i znajomi Prezesa, co po lat dziesięć go nie widywali, teraz z synami przyjeżdżali i tak nadzwyczaj byli grzeczni! tak się wpraszali w starą przyjaźń! tak ściskali ze łzami!! Młodzież kłaniała się w ulicy Prezesowi tak nisko! zdaje się nawet że przed oknami domu więcéj ruchu i życia było teraz, niż przedtém.
Nie domyślałem się wcale, ażeby (choć to porządek konieczny) Anielka miała pokochać kogo. Zdawało mi się patrząc na nią, że ten aniołek wszystkich zarówno kocha na ziemi, a owéj gwałtownéj passyi, namiętności, co to ją miłołością zowią, nigdy może na swoje szczęście niedozna.
W tém jednego wieczora odbieram kartecz-