Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Króla, podkanclerzy, konia mu za cugle pochwyciwszy, ledwie mógł powstrzymać, aby dalej się nie zapuszczał, gdzie zasadzka zdradliwa grozić mogła.
Tak się dokonała ta pierwsza wyprawa zwycięzka, która imię Władysława szeroko po świecie roznieść miała.
Turcy, jeżeli nie całkowicie pokonani, to przerażeni zostali... Stracili oni ludzi i chorągwi mnóstwo, a straty ich były nieskończenie większe, niż wojska chrześciańskiego, bo lud był gorzej zbrojny i wojował bezładnie, siebie nie oszczędzając, przez dowódzców też nie szczędzony.
To co wyliczał królowi przy powitaniu Grzegorz, zabicie Begler-beya Rumelii, wzięcie w niewolę zięcia Amuratowego Mohameda Czelebi, grody i chorągwie, łupy zabrane, starczyły na okrycie sławą wodza chrześciańskiego, młodzieńca, na którym teraz świat cały największe pokładał nadzieje. Po ostatniem odparciu Turków, pochód dalszy był już zwycięzkiem ciągnieniem, radosnem a wesołem...
Przodem kardynał wysłał gońców, wyprawiono listy, głoszące, że wojsko laurami okryte powraca. Nim ono do Budy dociągnąć mogło, już i tu i wszędzie, gdzie wieść doszła radosna, sposobiono się króla i kardynała przyjmować jak tryumfatorów.
Polacy też, którzy niemałe dali dowody dziel-