Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skinął tylko głową milczący Jagiełło, a po chwili namysłu, raźno porwał się z ławy.
— Wpadniemy razem na tych łotrów Krzyżaków — zawołał — wówczas gdy się najmniej będą spodziewali! Zadamy im klęskę! pomścim się! pomścim! Jest za co szukać odwetu!
Westchnął, oczyma potoczywszy dokoła.
— No, i ja dla siebie i brata o pokój was proszę — dodał Semko. — Uraz sobie zapomnijmy wzajemnych.
— Tak — rozśmiał się Jagiełło — a gdy my padniemy na Krzyżaków i wy z nami!... wy z nami!...
Semko głową dał znak przyzwalający, że i na toby był gotów.
— Czyjej oni ziemi nie powydzierali — mówił żywo w. książe — mojej, waszej, polskiej naokół schwycili, co mogli, na cudzem siedzą, na naszem. Napłynęło ich jak szarańczy, gorsi od Tatarów, bo rozumniejsi od nich. Wszystkie sztuki złe znają, wszelki duch nieczysty im pomaga.
Ożywiał się i ostygał na przemiany, mówiąc Jagiełło. Pierwsza nieufność względem Semka, ustępowała, młode chłopię pociągało go ku sobie... Chytrości i kłamstwa w niem nie czuł.
Tak w chwili, gdy się może najmniej dobrego skutku poselstwa swojego spodziewał Semko, ujrzał u celu swych życzeń.