Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był na pół po księżemu, wpół po rycersku odziany.
Zwierzchnia suknia miała krój i barwę sutanny, acz krótszą była, niż ją zwykle nosili duchowni. Przepasana pasem do mieczyka zrobionym, sprzeczała się też z przewieszonym przez plecy rogiem myśliwskim z kości i złoconego mosiądzu, na sznurze zielonym.
Z pod półsutanny wyglądało obcisłe ubranie i buty spiczaste z ostrogami. W ręku trzymał kołpaczek wcale do bireta niepodobny, z piórem i łańcuszkiem ozdobnym przy spięciu.
Twarzyczka rozgrzana podróżą, oczy świecące, usta otwarte, śmiały się wesoło i szydersko...
— Spóźniłeś się z łowów! — rzekł odwracając Semko.
— Albom miał do czego i do kogo się spieszyć! — odparł wchodzący poufale, kołpak na stół rzucając. — A wy, gości jakichś macie?
— Wiesz już o nich!
— Jakżebym nie wiedział, w podwórzu ludzi obcych spotkawszy — rzekł chłopak. — Z wielkopolski! z Kujaw! Kto to! za czem!
Semko się odwrócił, dosyć niechętnie odpowiadając na pytania.
— Gość, stary znajomy, przyjechał z pokłonem — rzekł. — Znasz przecie lub słyszałeś o Bartoszu z Odolanowa.