Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie, ani wam z za klauzury się wyzwolićby nie dali, ale królewiczowi czego nie pozwolą? Ani mnie ani wam siostry po siostrze zaślubiaćby nie dozwolono, bo to się kazirodztwem zwie, a nieboszczykowi królowi dopuszczono jedną po drugiej siostry wziąć, choć niemało z tego frasunku doznał.
Tak aż do późnego wieczora przegwarzywszy u stoła, Płaza do swojego alkierza odprowadzony, gdy się po tylu niewczasach pierwszy raz położył rozebrawszy do koszuli, zdało mu się to łoże rajem, i u Panny Maryi już nazajutrz na wotywę dzwoniono, gdy się przebudził, a tu mu wnet winnej polewki z grzankami chłopak przyniósł, która też niezepsutej gębie ambrozyą się wydała.
Wyjrzał potem z okna na miasto i ochota go wzięła pójść Ossolińskiemu podziękować. Winien też był Wijurskiemu się opowiedzieć. Nic lepszego do czynienia nie miał, odział się więc, szablę przypasał i trzos swój pod zamkiem umieściwszy, ruszył na miasto.
Wychodzącemu już piękna pani Bielecka jeszcze strojniejsza niż wczora, a z twarzyczką świeżo pomalowaną, zastąpiła drogę grzecznie, spytała czy spał dobrze, oznajmując, że obiad o południu na niego czeka.
— A nie będęż ja waszym miłościom ciężarem? — zapytał Płaza.
— Nie szacuj nas waćpan za mieszczan —