Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy marszałek dworu, którego wierzchowiec bardzo piękny, w sutym rzędzie srebrem pozłocistym nabijanym, stąpał jak z partesów, a on sam dumnie pokręcając wąsa oglądał się wkoło; dalej szły dwie kolebki, bardzo wykwintnie zbudowane, pozłacanemi balasami, firankami, gałkami u wierzchu przyozdobione, na których stopniach jechały stojąc pacholęta do usług. Oprócz tego tuż przy powozach straż z boku postępowała. Firanki w części pozasuwane osób w środku siedzących widzieć nie dozwalały.
Za kolebkami jechali znowu konni, z których kilku wiozło na rękach sokoły zakapturzone, przy innych szły psy, niektóre na sznurach wiedzione, inne wolno. Między niemi widać było charty ogromne, legawe, ogary i brytany. Dalej jeszcze kryte skórami wozy postępowały z kuchniami, namiotami, kobiercami i wszystkiem czego państwo w podróży mogło potrzebować. Były to śpiżarnie i piwnice, skarbiec i skrzynie z sukniami przewoźne. Na niektórych z tych wozów czeladź siedziała lub leżała uśpiona. Za temi w kotczach pośledniejszych widać było frauncymer, a w jednej budce pozłocistą klatkę z papugą, którą dziewczyna na kolanach trzymała. Nakoniec prościejsze wozy z pośledniejszą czeladzią i podlejszym sprzętem postępowały, a tylną straż długo wyciągniętego sznura skła-