Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Spóźniona czułość, rzekł Wojewoda Ruski. Wszystkiemu temu nie chce mi się wierzyć.
— Król był na wyjezdnem, mówił Hetman, stanowniczych przodem wysłano. Zdaje mi się że on na swojem postawi, ale nie idzie zatem abyśmy go z sobą brać mieli ku Kamieńcowi lub Chocimowi. Byłby to ciężar, zwłoka — zawada tylko. Przytomność tego króla, którego wojsko nigdy na czele swem nie widziało, wcale mu męztwa i zapału nie doda, a fantazja niedoświadczonego, który rolę najwyższego wodza odgrywać zechce — może dla nas być przeszkodą do swobodnego ruchu, wcale co innego jest dla mnie, iść niezależnemu gdzie wskażą okoliczności i potrzeba, — a być pod rozkazami króla, który kierować zechce nieudolnie i szyki mi mięszać może.
— Tak jest, odparł siadając Wojewoda ruski, ale ja, z tego co mi donoszono wnoszę, że podróż ta króla będzie tylko nieudałą próbą. Nieszczęśliwy i nieudolny chce okazać przynajmniéj dobrą wolę i gotowość do ofiary, a tego mu za złe wziąć nie można.
— Ubolewałem i boleję nad jego losem, począł Sobieski — ale sam winien sobie, gdy się dał szlachcie wciągnąć i przyjął na barki to — czego dźwignąć nie mógł. Nie powinien był przyjmować korony.
— Tak, lecz komuż by się ona nie uśmiechnęła rzekł Jabłonowski, rodzina zresztą nie przebaczyłaby mu była tego zrzeczenia się. Sam siebie nie znał może, a ludzie widzieli w nim tylko syna Jeremiego.
— Który do ojca najmniejszego nie ma podobieństwa! podchwycił Hetman. Jeremi! a! ten był przynajmniéj żołnierzem i wodzem szczęśliwym jakich mało.. ale Michała w Wiedniu na dworaka wychowano.