Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z obliczów czytać było można, jeśli nie myśli, bo z temi się nikt nie wydaje łatwo — to charaktery, co się zdradzają mimowoli.
Prażmowski wszedł uroczyście prowadzony, starszy niż kiedy, umyślnie złamany, a tak pokorny dumnie i mądrze, a uśmiechający się łagodnie że w niektórych litość obudzał.
Ci co go przed chwilą widzieli jak się przed poufałemi burzył, miotał, pięście ściskał i piorunami rzucał — tu go poznać ledwie mogli. Niejednemu uśmiech mimowolny prześliznął się po ustach, nie jeden szepnął sobie w duchu — O lis!!.. lis szczwany!!..
Na innych twarzach maski wedle charakterów były różne. Sobieski hetman stał tak jakby go nic nie dotknęło, jakby nie poniósł szkody, i zimno patrzył na wszystko, choć ruina Kondeusza, na duszy mu gruzami leżała...
Ale w tej rycerskiéj wąsatéj twarzy, która do grania komedji nie była nawykła, widać było przymus jaki sobie zadawał — i co go on kosztował...
Pac kanclerz — dumą nadrabiał. Rodzina ta świeżo do potęgi urosła, gotową była zachowaniu jéj poświęcić wszystko. Widać te z nich było... Czekali na jaką stronę szala przechyli — bo z wyjątkiem Radziwiłłów, z któremi przejednanie było niemożliwe, mogli przyjąć każdego kandydata jakiegoby im traf ślepy narzucił. Serce ich i skłonności ku Francji ciągnęły — ale nawet miłość ku niéj, interesowi familji ustąpić musiała. Widzieli się już panującemi na Litwie, pieczęć, buława, krzesła najpierwsze były w ich rękach. Morsztyn nie występował naprzód, i nie widać go by-