Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marja Kaźmira poruszyła ramionami.
— Znowu strata. Aron tylko na tem skorzysta.
Korzystając z zadumania krótkiego Sobieski nieznacznie pochwycił rączkę i wycisnął na niéj pocałunek gorący.
— Jak się ma Fanfenik!
— Zdrów ale krzyczy nieznośnie i tak już samowolny jak ojciec — odparła Hetmanowa.
— Samowolny! zapytał mąż z uśmiechem.
— Despota! odparła Marja Kaźmira — na pozór zawsze posłuszeństwem mnie uspakajasz, aby się pozbyć, a potem robisz swoje.
Hetman westchnął.
— Masz mi co do rozkazania!
— Bądź bardzo uprzejmym dla Egipcjanki, (Dönhoffowéj) inaczéj domyśli się żem się na nią skarżyła, szepnęła gospodyni — i ustępując od progu, wprowadziła męża z sobą.
Oblicze pana Hetmana, które dla żony łagodnem było i jakby rozczulonem — w progu już oblokło się powagą pańską ale zarazem spokojem. Chciał okazać jakby najmniejszéj nie miał troski i ze wszystkiego, z całego obrotu spraw był zupełnie rad.
Zobaczywszy go panowie, którzy dworowali przed postrojonemi damami poczęli z kolei zbliżać się dla powitania, a Hetman wszystkich z taką swobodą poskramiał, z taką poufałością pańską, jakby wśród nich nie było ani jednego dwuznacznego i wątpliwego przyjaciela.
Pomiędzy innemi i młody Michał Wiśniowiecki znajdował się tu, nie z Pacem ale z Lubomirskim szwagrem swoim, mimo młodości, powierzchowności, imienia