Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»A teraz mi starego sługi wołać żwawo
Doliosa, co go ojciec dał mi był z wyprawą;
Dziś pilnuje on sadu; niech spiesznie doniesie
Laertowi o wszystkiem, co u nas dzieje się.
Może on nam da radę jaką w tej niedoli,
Przemową ich powściągnie od onej swawoli
Spikniętej tak na niego, jak Odyssa plemię.«

Na to jej Eurykleja niańka:
»Zabij-że mię
O córko! rzekła — mieczem wywlecz zemnie duszę,
Lub zostaw żywą. Wszystko powiedzieć ci muszę:
Wiedziałam o odjeździe; wina i żywności
Dałam w drogę; przysięgłam na wszystkie świętości
Wpierw niepisnąć ci, aże dwanaście dni minie;
Chybabyś zatęskaiła bardzo po twym synie,
Lub kto zdradził wyjazdu jego tajemnicę;
Bo on niechciał, byś ciągłą łzą szpeciła lice.
Teraz radzęć, weź kąpiel, oblecz białe szaty,
I z pannami do górnej udaj się komnaty;
Tam pomódl się do córy wielkiego Diosa,
Ona mu z głowy strącić nieda ani włosa,
Byłeś smutnego starca niesmuciła bardziej.
Bogi na Arkejsiada ród nie są tak twardzi;
Przyjdzie taki, kto gmachu tego szczyt podeprze,
I na te żyzne łany przyjdą czasy lepsze.«

Ta mowa żal jej koi, z łez osusza oczy.
Królowa po kąpieli w białe się obłóczy