Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak zmora
Gniew siadł na butnych duszach obu zalotników.
Wraz kazali zaniechać igraszek i krzyków
Gachom, których zwoławszy, posadzili w koło;
Antinoj syn Eupeita rzekł im niewesoło:

»Przebóg! wielkiego dzieła dokonał zuchwale
Telemach, bo odjechał. Niemarzyłem wcale,
By ten zamiar się udał. Uszedł — zażartował!
Dzieciuch ma okręt; młódź nam najtęższą zwerbował!
Brońże nas Zewsie! wzmógł się i zacznie nas trapić;
Lecz zanim nas podepce, daj mu pierwej skapieć!
A łodzi mi trzeba z dwudziestoma chwaty —
Będzie wracał — ja sam się wyprawię na czaty,
Stanę między Itaką a Samos w przesmyku....
Za to szukanie ojca zapłacisz młodziku!«

Jego mowie przyklasło gachów zgromadzenie;
I rzuciło się tłumem w zamkowe podsienie.

Prędko do Penelopy doszły te posłuchy,
Jakie tam zdrady knuli w skrytości złe duchy.
Wydał ich Medon, keryx, który był za ścianą,
Gdy na dziedzińcu o tej zdradzie rozmawiano;
Wraz też wieść tę chwyciwszy, zaniósł do królowej;
Ona, gdy próg przestąpił, zagabła go słowy:

»Keryxie, z czemże pyszni szlą cię tu junacy:
Czy z rozkazem do niewiast Odyssa, by pracy