Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siądziem i w sine nurty uderzym wiosłami.
Tak, do rzeki Egyptus, syconej deszczami
Przypłynąwszy, złożyłem stuwolną ofiarę,
I bogim zbłagał, co mię wskazały na karę;
Nareszcie pamięć brata uczciłem mogiłą.
Tego więc dopełniwszy, miałem odtąd miłą
Drogę do dom; bo wiatry pomyślne mi wiały,
I szybko do ojczyzny żagle nasze gnały.

Ty zaś, na moim dworze baw jeszcze w gościnie,
Póki dni jedenaście, dwanaście nieminie;
Wtedy sam cię odeszlę, uczczę podarunkiem,
Dam toczony rydwanik, trzy konie z rynsztunkiem,
Przytem misterną czaszę, byś z niej obiatował
Bogom, a o mnie pamięć stateczną zachował.«

Na to mu tak rostropny młodzian odpowiedział:
»Nienalegaj Atrydo, bym dłużej tu siedział;
Zaprawdę, i rok cały przesiedziałbym chętnie
Bez tęsknoty za domem, tak mi tu ponętnie
Słuchać twych pogawędek i różnych powieści,
Ze radość ztąd zaledwie w sercu się pomieści.
Lecz moi towarzysze, którychem zostawił
W Pylos, stęskniliby się, gdybym dłużej bawił.
Co zaś do upominku — przyjmę jaki taki
I schowam; jedno niewiem, po co do Itaki
Brałbym konie; twych stajen są one okrasą;
Tu, w równiach potrzebniejsze, i dobrze się pasą
Na koniczu, ostryżu, orkiszu, pszenicy,
Na wąsatych jęczmionach; gdy w mojej ziemicy