Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciągnę z niego — napróżno! wykręty miał chytre.
Lecz gdy w łaźni go skąpię i oliwą wytrę,
Szaty dam i przysięgnę na wszystkie świętości
Niepierw rozgłosić w mieście o jego bytności,
Póki niewróci do naw i namiotów greckich —
Dopiero mi się zwierzył z zamiarów zdradzieckich.
Potem łbów on trojańskich siła z karku zrzucił,
I dostawszy języka, cało do swych wrócił.
W Ilionie płacz niewiast rozległ się żałosny,
Tylko jam się cieszyła — bo już mi nieznośny
Stał się pobyt śród cudzych; płakałam jak dziecię
Za domem; złorzeczyłam samej Afrodycie,
Że mię od swoich w obcą zagnała tu stronę.
Matkę córce, mężowi z łoża biorąc żonę;
A mąż ten i rozumem i kształtem wyborny!«

Na to jej Menelaos rzekł płowokędziorny:
»Zaprawdę, powieść twoja Heleno, jest szczera.
Znało się niejednego w życiu bohatyra
Czyny i myśl; po świecie daleko bywałem.
Lecz takiego jak on był, nigdy niespotkałem
Męża, któryby nosił serce tak niezłomne.
Dość; gdy niebezpieczeństwa i śmiałość przypomnę
Kiedyśmy wszyscy wodze w koniu wydrążonym
Siedzieli, jak wiszący grom nad Ilionem.
Wtedy tyś przyszła. Pewnie zły duch ci to szeptał
Co chciał, żeby Trojanin pobił nas i zdeptał.
Przyszłaś — Deifob przyszedł pomnę z tobą społem;
Trzykroć naszą kryjówkę obeszliście kołem;