Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Każdy, co go skosztuje z zaprawnego kruża:
W dzień ten nigdy łza w oku niestanie mu duża,
Choćby drogiego ojca i matkę pochował,
Nigdy, choćby kto miednym mieczem zamordował
Brata mu, albo syna, przed jego obliczem —
Czar to był taki, napój niezrównany z niczem!
Dostała go Helena od Thona małżonki
Polydamny, w Egipcie, gdzie ziemia korzonki
Osobliwe wydaje na leki, lub trutki.
Toż każdy tam znachorem nie z innéj pobudki,
Tylko, że zna te leki, istny ród Peona.
Jakoż czar przymieszawszy, rozkazała ona
Podawać go, i w słodkiéj ozwała się mowie:

»Atrydo Menelaju! a i wy, synowie
Mężnych ojców! Zews zwykle rozdaje na przemian
Raz złe, raz dobre, jako pan wszechwładny ziemian;
Przeto mając przed sobą tę oto wieczerzę,
Jedzcie i gwarzcie; ja wam za to coś powierzę.
Niemyślę wszystkich bojów z początku do końca
Wyliczać, w których walczył Odys nasz obrońca,
Tam, na ziemi trojańskiej, dla Greków tak wrażej.
Raz, on sam się umyślnie poranił po twarzy,
A zarzuciwszy łachman jakiegoś tam ciury
W sam rój swych nieprzyjaciół wkradł się w miasta mury
I udawał żebraka. Któżby podejrzywał
W nim hetmana, co z Greki na nawach przybywał?
Tak więc wszedł między Trojan i był niepoznany.
Jam go jedna poznała mimo tej odmiany;