Przejdź do zawartości

Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —

dką, że Marynka zasłużyła sobie na lalkę. Ale tatuś umarł, a mamusia ciągle słabowała, chociaż chodziła do pracy, a od kilku dni leży w łóżku i nawet mało co mówi.
Marynka była dobrą, przynosiła mamie co mogła, ale teraz pieniędzy już nie mają, a i w zaułkach nic znaleźć nie może.
A tu Gwiazdka już blisko, a ona za karę pewno nic nie dostanie...
Na tę myśl ścisnęło się serduszko Marynki a w oczach zamigotały łezki.
Przypomniała sobie, jak zeszłego roku w starym kraju poszła z mamą do kościoła — pokłonić siź Dzieciątku Jezus.
— Ach! jakie śliczności widziała!...
Jezusek maleńki leżał na sianku, a w około niego klęczeli ludzie i zwierzęta... Pamięta jeszcze dziś wszystko i widzi gdyby żywe...
— A ta gwiazda świecąca nad Dzieciątkiem! jak ta ją nęciła!... Patrzała i patrzała się w nią.. Aż mama schyliła się doniej i powiedziała: — Zmów paciorek Marynka do świętego Dzieciątka, może ta gwiazda Jego zaprowadzi nas do ojca za morze...
Marynka bardzo szczerze zmówiła “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Marya” i widać mały Jezus wysłuchał jej prośbę, bo w kilka tygodni później przyszły pieniądze od ojca z Ameryki na drogę.