Strona:PL Gabriela Zapolska - Z pamiętników młodej mężatki.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle ręka Izy, wsunięta pod moje ramię, stała się jeszcze cięższą. Panna Troicka głośno śmiać się zaczęła i wyrzekła pogardliwie, wskazując mi pewną grupę wachlarzem:
— Oto, według wielu, królowa dzisiejszego balu.
Spojrzałam we wskazanym kierunku i zobaczyłam mego męża, prowadzącego pod rękę bardzo piękną, słusznego wzrostu blondynkę, w płomienistej, pomarańczowej sukni. Cała ta postać tęga, wyniosła, biała, różowa, owiana masą bijącej w oczy gazy, była niewątpliwie piękną i to zuchwale piękną Ta pani jednak była za duża, za biała, za ładna, za dobrze zbudowana, miała włosy zanadto pokarbowane — słowem, wszystkiego było u niej za wiele. Szła pewna siebie, uśmiechnięta jak lalka i za każdym krokiem poruszała dziwacznie głową. Wszyscy przypatrywali się jej z podziwem i uwielbieniem. Mnie ona poprostu rozśmieszyła, bo wydawała mi się podskakującą, dużą pomarańczą. Najzabawniejszym jednak był mój mąż. Nadęty, dumny, stąpał jak indyk i spoglądał dokoła zwycięsko. Ogarnęła mnie nagle wesołość. Przechodziłyśmy właśnie