Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że byłabym nawet pana o alimenta nie skarżyła.

FEDYCKI.

Zaraz tragedja...

PANNA MANIA.

Pewnie, że to była dla mnie tragedja — co pan myśli — takie co przejść — to przecie tuż, tuż śmierć...

FEDYCKI.

E! ja też się wtedy spaliłem przy maturze przez ciebie i napożyczałem.

PANNA MANIA.

Ale się pan otrząsnął jak pudel i już.

FEDYCKI.

I ty też.

PANNA MANIA.

Co pan wie. Żeby nie to...

FEDYCKI.

Właśnie, właśnie. Słoik konfitur się zawsze zaczyna bo scukrzeje. Nie?

PANNA MANIA.

Ale ja od tej pory to taka chora...

FEDYCKI.

Ja też, na goliznę.

PANNA MANIA.

Ale... doktór powiedział, że to chroniczne.

FEDYCKI.

U mnie też golizna chroniczna.