Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lud odpowiedział milczeniem. Duma milczała również i nawet nie uwzględniła oświadczenia księcia Mikołaja Mikołajewicza, który zgłosił gotowość służenia swem generalskiem doświadczeniem.
Rosja była więc bez cesarza, Mikołaj II bez następcy.
Zdetronizowany monarcha został odwieziony do Carskiego Sioła, tam wyznaczono mu i jego najbliższej rodzinie i najbliższej służbie jedno ze skrzydeł pałacu na mieszkanie i pozostawiono w tem zresztą „pysznem“ więzieniu, w spokoju.
Mikołaj II mógł teraz rozpamiętywać przeszłość i mógł się przyglądać rezultatom swego własnego panowania, a może i rezultatom panowania całego pokolenia obcych ludzi w obcym kraju.
Było na co patrzeć i było co rozpamiętywać.
Cara nie było. Rosja chwiała się, zataczała, jakby rozsadzona wewnętrzną siłą. Tej siły zdawała się mieć aż za wiele na utrzymanie olbrzymiej monarchji w równowadze, na podołanie dwu wojnom naraz: wewnętrznej i zewnętrznej. Rosja była jak ów umierający z pragnienia człowiek, który w ostatniem tchnieniu przypina usta do pełnej kruży krystalicznej wody i pije i zapija się na śmierć. Tą krużą były wiekowe sny o wolności, o prawach obywatelskich, o prawach ludzkich, o równości, o braterstwie, o „Królestwie Bożem“ na ziemi.
Wszystko zło miało teraz odejść, wszystko miało teraz iść ku odrodzeniu.
Każdy według swego pojęcia radował się, cieszył, wiwatował, bo każda racja znajdywała posłuch, każdy pogląd szacunek.
Rząd tymczasowy odurzał się własną tolerancją, własną dobrocią.