Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opinji… Już nie ukaz carski działał, już nie satrapa, gubernator, jakiś eunuch pałacowy, — ale opinja fałszowana przez dziesiątki tysięcy druków, przez całe i olbrzymie czasopisma.
Polakom, którym zamęt rewolucyjny przyniósł kilka ulg ku potulniejszemu dźwiganiu łańcuchów niewoli, znów dopiekano gwałtowniejszą rusyfikacją urzędów, ściąganiem do Polski nowych zastępów Rosjan, zacieraniem odrębności podziału politycznego monarchji akcentowaniem nierozerwalności polskich „gubernij“ z ich rosyjską „macierzą“.
Findlanczykom doskwierano może jeszcze gwałtowniej, ileże w Findlandji więcej było do zmieniania, do zrusyfikowania aniżeli w Polsce. Pamiętano i o Czerkiesach i o Gruzinach, baczono na Armeńczyków i Kamczadałów, — a już na każdym kroku dręczono żydów.
Żydzi płaszczyli się przed tronem, wyli pokornie w rosyjskie święta dworskie, śpiewali na cześć cara, jego rodziny, jego lokai, jego psów i koni prawie, składali tysiące dowodów swego przywiązania do tronu, jak w Polsce, rozmyślnie i prowokacyjnie chlubili się swą rosyjskością, — nic to nie pomogło. Antysemityzm był oficjalnem prawem rosyjskiem, pogarda żydowstwa przywilejem i obowiązkiem, kopnięcie nogą jedyną odpowiedzią rosyjskiego szanującego się człowieka.
Polityka stołypinowska szła konsekwentnie naprzód, poszła tak daleko już, iż teraz ustawy prześladowcze, ograniczenia, wynaradawiające programy nie wychodziły z „Trzeciej kancelarji“ Jego Cesarskiej Mości, — ale stały się rezultatem pracy zbiorowej narodowego przedstawicielstwa. Już nie Murawiew, nie Hurko, nie pomysłowość Berga czy Trepowa czy Szuwałowa pra-