Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A na ostatek — epilog. Bracia Zubow, po zgonie Pawła, wrócili do łask cesarskich, odebrali najwyższe dla nich już odznaczenia, bo powołano ich na członków rady państwa, bo obdarowano ich donacjami, bo utrwalono na lata ich wpływy. Boenigsen z generała stupajki wyrósł na wodza potężnego, choć lichego zawsze generała, opływającego we wszystko, co berło ma dla swoich ulubieńców, mężów zaufania, filarów. Najmniej krzyczącymi były dalsze losy Pahlena, bo czy Aleksander powziął był doń niechęć czy wstręt, czy Pahlen sam uczuł odrazę do dworu, — dość, że się oddalił dobrowolnie ze stolicy i unikał cesarskiego otoczenia… Lecz, co nie doszło, co ominęło Pahlena ojca, człowieka już podstarzałego, spadło na trzech jego synów, którym wstąpienie na tron Aleksandra I roztworzyło na ściężaj wrota do łask i względów.
Jeden z historyków powiada o Aleksandrze I, że tego najmniej pragnąłby mieć królobójcą. Niewątpliwie — monarcha ten objawił wszak tyle porywów szlachetnych, tyle mówił o dobrej woli, tyle rzekomo chciał dla państwa swego postępu, światła, powietrza i swobód, iż z żalem stawia go się w rzędzie tak ponurych satrapów, jak Piotr I, Katarzyna II, Iwan Groźny.
A może właśnie widmo ojca uczyniło Aleksandra tak marzycielskim, tak szczerze, choć nieśmiało, rojącym o wielkiem, wolnem państwie rosyjskiem?
A może te zalety Aleksandra były jedynie pracą sumienia, pokutą, żalem, chęcią zmazania winy?!…
I wina Aleksandra, wina straszna, gdyby zmazaną została, to, mimo wszystko, tej okropnej karty historji ani wydrzeć, ani zniszczyćby nie mogła.
Smutny to miał być prognostyk dla dziejów dworu