Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cara i wystrojono kościotrupa w szkarłat, złotogłów i insygnia cesarskie i ustawiono go obok wiejącego jeszcze zaduchem życia obrzękłego trupa Katarzyny… I tak im wspólne sprawiono ceremonje. Nie byłoby tu jeszcze w tem rozporządzeniu Szekspira, gdyby nie okoliczność, że straż honorową przy trumnie Piotra III musieli pełnić Aleksiej Orłow i Bariatyński… Morderców rozkaz cesarski mianował wyrazicielami żałoby!… Widowisko było straszne, groźne.
Setki tysięcy ócz wpijało się w każdy skurcz powieki zabójców, setki tysięcy ócz paliło godzinami czoła zbirów najemnych. A oczom tym przodowało spojrzenie melancholijne, sarkastyczne Pawła I — tak a nie inaczej spoglądałby Hamlet.
Aleksy Orłow był zbyt wielkim łotrem, aby go coś innego ugiąć mogło niż łańcuch lub knut, — twarz jego wrzała bezsilną wściekłością i obawą, aby go coś gorszego nie spotkało. Bariatyński mienił się, drżał, omdlewał…
Petersburg był przekonanym, że koniec pogrzebu będzie wyrokiem śmierci dla Bariatyńskiego i Orłowa, (trzeci wspólnik, Tiepłow, już nie żył), że Paweł rozpoczął dopiero z nimi porachunek. Petersburg się zawiódł. Paweł, jako Hamlet, wytrwał, — odsunął Orłowa i Bariatyńskiego od dworu i na tem poprzestał.
W tem pomszczeniu ojca Paweł objawił nie małą szlachetność i sporą ilość mistycyzmu a bodaj i uduchowienia i przejęcia się jakiemiś teorjami o zagrobowem życiu. I ten hamletyzm podniósł go w oczach poddanych — ale ten hamletyzm był zarazem tem, czem jest w istocie, granicą obłędu. Szekspir u tej granicy ma śmierć dla swego bohatera — Paweł dla siebie miał całe cztery lata panowania.