Strona:PL Feliks Bernatowicz-Nałęcz t.1.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ  II.


O! jak szczęśliwy kto w tem ustroniu
Dł€ższe wieśdź będzie godziny!
Lecz ja, niestety! Dalej mój koniu!
Bądź zdrowa nimfo doliny!

Odyniec.


Zrażony młodzieniec przymówką czerwonej swej sukni, a nadewszystko potwarzą króla którego uwielbiał, opuściwszy rozwaliny, jechał, unikając odtąd zamków i dworów, gdzie, prócz tego, dla bojaźni powietrza, niełatwy był przystęp. Opatrzony lekkim żywności zapasem, ciągnął pomału przez smutną krainę, której, oprócz przelotnych dzikich gęsi w powietrzu, lub spotkanego w lasach zwierzęcia, żadna ludzka nieożywiała istota. Mógł on wprawdzie, przyspieszając kresu, żywiej drogę posuwać: koń jego, acz okazu-