Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kąd ja się o tem dowiedziałam, kochamy się w błękitach oboje...
Pani Żulieta zaśmiała się wesoło i położywszy obie swe białe dłonie na ramionach córki, w czoło ją pocałowała.
— Oj ty filutko, rzekła, jaka z ciebie rozumna dziecina!..
— Nie bardzo już dziecina! wpół uśmiechnęła się, wpół westchnęła Delicya. Ba! dodała patrząc w lustro i układając na śnieżnem czole drobniuchne loczki, 23 lata... gdyby nie to... kto wie? czy pan hrabia nie poszedłby odemnie z kwitkiem...
— Cicho! na miłość Boga cicho! jęknęła p. Żulieta spoglądając w okno, pod którem przesuwały się właśnie sanie, z siedzącym na nich hr. Cezarym.
Władysław i Henryk byli już na ganku i z wesołemi, rozpromienionemi twarzami ściskali dłonie przybywającego gościa.
— Poczciwi, rozumni chłopcy! jak oni kochają siostrę i jak szczerze nam dopomagają! z rozrzewnieniem szepnęła p. Żulieta.
Cezary wszedł do salonu, jak zwykle z nim bywało, zmięszany bardzo. Gdy jednak całował w rękę p. Żulietę i witał Delicyą, po twarzy jego